10.09.2011

Welcome in Cambodia

Trzeciego wieczora, wracajac z kolaci, w przyplywie chwili uznalam, ze Bangkok to nie miejsce dla mnie i czas najwyzszy ruszac w strone Kambodzy. Poniewaz zolodek, chyba za sprawa pikantnego Thai food, wrocil do formy, a dostepne mi zrodla informacji sugerowaly aby mimo wszystko nie korzystac z transportu Bangkok-Siem Reap oferowanego przez liczne biura turystyczne, postanowilam po raz kolejny zrobic to my way i pojechac po swojemu, bez zbednych posrednikow.
Przez okolo 10 godzin trzymalam sie dzielnie; z 6 przesiadkami, ale dotarlam do granicy Tajlandi z Kambodza. Przekroczylam ja sucha stopa i...poleglam w Poipet (miejscowosc graniczna K.). Okazalo sie ze pierwszy i ostatni autobus z Poipet do Siem Reap odjezda o 6 rano. Pozniej pozostaje wziac taksowke - $45 lub autobus z Bangkoku za $9. Jeden z tych autobusow, ktorymi jechac nie chcialam. Po to wiec przesiadalam sie 6 razy z 15 kilowym plecakiem na plecach, zeby wsiasc do 7. z kolei tego dnia srodka lokomocji i zaplacic za niego tyle samo, ile zaplacily osoby jadace bezposrednio z Bangkoku. Taki los, lubi platac nam figle:)
Zeby bylo smieszniej, autobus okazal sie jednym z tych, do ktorych wsiadac nie nalezy. Z opowiesci wspolpasazerow, przez cala droge (zajela im okolo 15h, czyli jednak bylam szybsza!) zatrzymywal sie w przydroznych resturacjach - kierowca przewaznie dostaje 'procent' zalezny od wysokosci utargu wlasciciela knajpy na pasazerach...
Slyszalam rozne historie o tych autobusach; ze w luku bagazowym jedzie ktos i przeszukuje torby, ze po kilkunastu godzinach kierowca pozoruje awarie i zmusza pasazerow zeby nocowali w wybranym przez niego hotelu lub placili po $40 za wize (oficjalnie kosztuje $20).
Od granicy do Siem Reap zatrzymalismy sie 'tylko' 2 razy. Niecale 200km zajelo nam okolo 5 godzin bo po drodze 'wyczerpal sie akumulator' i 1.5h spedilismy w kolejnej restaracji...
Welcome in Cambodia, cisnelo sie na usta. Ale okazalo sie ze zle dobrego poczatki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz