10.09.2011

Angkor

Zupelnie nie wiedzialam, czego spodziewac sie po Kambodzy. Bardziej oczekiwalam Khmerskich bunkrow i pol minowych niz pieciagwiazdkowych hoteli i resortow spa ktore przywitaly mnie na wjezdzie do Siem Reap. Zdawalo mi sie, ze to co najmniej przedmiescia Hurghady, jesli nie Las Vegas, bo zdecydowanie nie stolicy jednego z biedniejszych regionow w tej czesci swiata...
Ale fakty mowia same za siebie, ponad trzy miliony turystow rocznie przyjezdza ogladac tysiacletnie zabytki Starozytnego Angkoru.
Mnie szczecie jednak nadal nie opuszcza - wrzesien to low season, w innych miesiacach jest ponoc znacznie znacznie gorzej. Jest za to pusto w samym Siem Reap. Ale zwiedzanie Angkoru musialam zaczac o swicie zeby byc godzine przed tlumami, glownie z Japoni.









Budowle sa imponujace! Zeby 'zwiedzic' wszystkie, potrzeba paru dobrych dni. I kilku kompletow nog na zmiane. Ilosc schodow rzuca na kolana.
Ja pokusilam sie tylko na jeden dzien. Od wschodu do zachodu slonca. Bilet $20. Plus wynajecie kierowcy na motorku do dyspozycji. Jezdzilismy jak szaleni. Gdyby nie brak sil i meczace tlumy w niektorych ze swiatyn, zdecydowanie moznaby spedzic tam wiecej czasu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz