Zeby lepiej zrozumiec Kambodze, z literatury naukowej (dziwnych rzeczy naczytalam sie ostatnio o materii i atomach) przerzucilam sie pare dni temu na wspomnienia o rezimie Czerwonych Khmerow.. W miedzyczasie odwiedzilam Toul Sleng Museum - kompleks budynkow mieszczacych pierwotnie szkole, a pozniej miejsce ohydnych tortur i wiezienie 'wrogow' Komunistycznej Parti Kambodzy.
Spedzajac cale dnie w Phnom Penh trudno nie natknac sie na takie czy inne pozostalosci i wspomnienia rezimu.Muzeum Ludobojstwo (Toul Sleng Genocide Museum), polozone pod miastem Pola Smierci (Killing Fields) i wspomnienia swiadkow (np wstrzasajaca ksiazka ocalalej Loung Ung*) dosadnie obrazuja z czym mierzyl sie kraj zaledwie 30 lat temu.
Czerwoni Khmerzy, patrioci, samozwani wybawiciele narodu, zaatakowali ojczyzne w 1975. W imie wolosci i wyzwolenia kraju spod wplywow Wietnamu i rak kapitalistycznego zachodu, wymordowali tysiace rodakow; bogatych kupcow, handlarzy, politykow, bankierow. Przesiedlali do wiejskich osad, zmuszali do ciezkiej pracy, glownie przy uprawie ryzu, co mialo sluzyc krajowi i ojczyznie.
W rzeczywistosci wiekszosc wyprodukowanego w kraju ryzu i innych upraw wysylanych bylo do Chin na handel za bron, a ciezko pracujacy Khmerzy umierali smiercia glodowa.
Cztery lata rzadow Khmerow Czerwonych zrujnowaly gospodarke kraju, a stolice pozbawily tytulu Perly kolonialnych Indochin. Ogromne powierzchnie kraju zostaly usiane minami przeciwpiechotnymi, a kalekie ofiary tych zabiegow spotkac mozna, szczegolnie na terenach wiejskich, az po dzien dzisiejszy.
Mimo tego, kraj rozwija sie, a zachod inwestuje niemale pieniadze przyciagajace co roku coraz wieksze liczby turystow. Dla przykladu Angkor; odwiedzajac ponad tysiacletnie swiatynie odkryte przez kolonialistow w XXwieku co krok trafialam na tablice inf. ze prace restauracyjne prowadzone lub finansowane przez rzad Francji, Japoni, Indi, Niemiec, a nawet Chin.
Z kolei, przechadzajac sie po miescie, co chwile natykalam sie na gabinety 'blind massage' - tradycyjnego masazu Khmerskiego wykonywanego przez niewidomych, albo na sklepy z rekodzielem - glowienie wyrobami z jedwabiu, drewna i porcelany, ze sprzedazy ktorych dochod przeznaczonyn jest na zapewnienie dachu nad glowa sierotom, samotnym matkom lub inwalidom, ktorzy czesto sami wykonuja wiele ze sprzedawanych ozdob.
No i samo miasto. Wspominalam wczesniej o zloconych pagodach i strzyzonych na styl francuski trawnikach. Az milo patrzec! Zachwycila mnie kolekcja National Museum z bardzo duza iloscia rzezb i elementow ze swiatyn Angkoru, calosc w czerwonym budynku polozonym w rozleglym ogordzie - chyba na jednym ze zdjec w poprzednim poscie.
Oraz sporo architektury wspominajacej rzady francuskie. Budynek poczty, dawna siedziba policji. Wiele hoteli. Imponujaca architektura niektorych z nich sprawia, ze gdybym mogla sobie na to pozwolic, dla samej przyjemnosci obcowania z historia, nie zawahalabym sie poswiecic kilkuset dolarow za jedna noc w tak pieknych murach.
*Loung Ung miala trzy lata, gdy z cala rodzina w ciagu popoludnia musiala opuscic wille w Phnom Penh i z tym, co udalo im sie zabrac na wlasnych plecach, wedrowac przez ponad tydzien do rodziny mieszkajacej na poludniu kraju. Przesiedlana z jednego obozu pracy do kolejnych, traktowana jak wrog, byla swiadkiem, gdy zabierano jej ojca na egzekucje, gdy z glodu i wycienczenia umierala jej siostra, oraz gdy skazywano jej matke wraz z druga z siostr na meczarnie i smierc. Mimo tak mlodego wieku pracowala nieraz po kilkanascie godzin dziennie, jako pozywienie majacy tylko garsc ryzu. Udalo jej sie jednak przetrwac, a po obaleniu rezimu dostac przez Wietnam do Tajlandi gdzie weszla na poklad statku plynacego do Ameryki. Wspomnienia wydane m.in. pt 'D'abord, ils ont tue mon pere' naprawde robia wrazenie.
Spedzajac cale dnie w Phnom Penh trudno nie natknac sie na takie czy inne pozostalosci i wspomnienia rezimu.Muzeum Ludobojstwo (Toul Sleng Genocide Museum), polozone pod miastem Pola Smierci (Killing Fields) i wspomnienia swiadkow (np wstrzasajaca ksiazka ocalalej Loung Ung*) dosadnie obrazuja z czym mierzyl sie kraj zaledwie 30 lat temu.
Czerwoni Khmerzy, patrioci, samozwani wybawiciele narodu, zaatakowali ojczyzne w 1975. W imie wolosci i wyzwolenia kraju spod wplywow Wietnamu i rak kapitalistycznego zachodu, wymordowali tysiace rodakow; bogatych kupcow, handlarzy, politykow, bankierow. Przesiedlali do wiejskich osad, zmuszali do ciezkiej pracy, glownie przy uprawie ryzu, co mialo sluzyc krajowi i ojczyznie.
W rzeczywistosci wiekszosc wyprodukowanego w kraju ryzu i innych upraw wysylanych bylo do Chin na handel za bron, a ciezko pracujacy Khmerzy umierali smiercia glodowa.
Cztery lata rzadow Khmerow Czerwonych zrujnowaly gospodarke kraju, a stolice pozbawily tytulu Perly kolonialnych Indochin. Ogromne powierzchnie kraju zostaly usiane minami przeciwpiechotnymi, a kalekie ofiary tych zabiegow spotkac mozna, szczegolnie na terenach wiejskich, az po dzien dzisiejszy.
Mimo tego, kraj rozwija sie, a zachod inwestuje niemale pieniadze przyciagajace co roku coraz wieksze liczby turystow. Dla przykladu Angkor; odwiedzajac ponad tysiacletnie swiatynie odkryte przez kolonialistow w XXwieku co krok trafialam na tablice inf. ze prace restauracyjne prowadzone lub finansowane przez rzad Francji, Japoni, Indi, Niemiec, a nawet Chin.
Z kolei, przechadzajac sie po miescie, co chwile natykalam sie na gabinety 'blind massage' - tradycyjnego masazu Khmerskiego wykonywanego przez niewidomych, albo na sklepy z rekodzielem - glowienie wyrobami z jedwabiu, drewna i porcelany, ze sprzedazy ktorych dochod przeznaczonyn jest na zapewnienie dachu nad glowa sierotom, samotnym matkom lub inwalidom, ktorzy czesto sami wykonuja wiele ze sprzedawanych ozdob.
No i samo miasto. Wspominalam wczesniej o zloconych pagodach i strzyzonych na styl francuski trawnikach. Az milo patrzec! Zachwycila mnie kolekcja National Museum z bardzo duza iloscia rzezb i elementow ze swiatyn Angkoru, calosc w czerwonym budynku polozonym w rozleglym ogordzie - chyba na jednym ze zdjec w poprzednim poscie.
Oraz sporo architektury wspominajacej rzady francuskie. Budynek poczty, dawna siedziba policji. Wiele hoteli. Imponujaca architektura niektorych z nich sprawia, ze gdybym mogla sobie na to pozwolic, dla samej przyjemnosci obcowania z historia, nie zawahalabym sie poswiecic kilkuset dolarow za jedna noc w tak pieknych murach.
*Loung Ung miala trzy lata, gdy z cala rodzina w ciagu popoludnia musiala opuscic wille w Phnom Penh i z tym, co udalo im sie zabrac na wlasnych plecach, wedrowac przez ponad tydzien do rodziny mieszkajacej na poludniu kraju. Przesiedlana z jednego obozu pracy do kolejnych, traktowana jak wrog, byla swiadkiem, gdy zabierano jej ojca na egzekucje, gdy z glodu i wycienczenia umierala jej siostra, oraz gdy skazywano jej matke wraz z druga z siostr na meczarnie i smierc. Mimo tak mlodego wieku pracowala nieraz po kilkanascie godzin dziennie, jako pozywienie majacy tylko garsc ryzu. Udalo jej sie jednak przetrwac, a po obaleniu rezimu dostac przez Wietnam do Tajlandi gdzie weszla na poklad statku plynacego do Ameryki. Wspomnienia wydane m.in. pt 'D'abord, ils ont tue mon pere' naprawde robia wrazenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz