5.09.2011

Sposob na Hindusa

Przypomnialy mi sie dwie zabawne sytuacje dotyczace podgladaczy:)
Po raz pierwszy przytrafilo mi sie to w Chandigarh. Mieszkalam wtedy w zenskim dormitorium, a poniewaz pani opiekujaca sie studentkami chciala najwidoczniej odseparowac mnie od pozostalych lokatorek, trafil mi sie pokoj na parterze z oknem wychodzacym na tyly budynku. Mimo zasunietych zaslon, czesto orientowalam sie, ze przechodzacy pracownicy zatrzymywali sie i zerkali w moje okno. Pewnego wieczoru, chyba akurat nie bylo pradu, siedzialam na lozku z czolowka na glowie. Uslyszalam podejrzane szelesty. Mimo krat w oknach serce podeszlo mi do gardla. Zdobylam sie na odwage i szybkim ruchem odsunelam zaslone. Na ulamek sekundy znalazlam sie oko w oko z 'podgladaczem'. Mnie serce stanelo w przelyku, ale on wydal z siebie zduszony pisk i pedem rzucil sie w krzaki. Mysle, ze silny strumien swiatla promieniujacy z mojego czola zrobil na nim takie wrazenie. Zgodnie z Hinduskimi wierzeniemi to  to 'trzecie oko' ktore posiadaja tylko niektore wcielenia tutejszych bostw:)  Poznej, kiedy pierwsza fala niepokoju poszla w niepamiec, myslalam, ze pekne ze smiechu.
Druga taka historia przytrafila mi sie w Sarnath. Znow z latarka na czole (dzieki tato, jest niezastapiona!) cwiczylam w pokoju przed pojsciem spac. I znow uslyszalam, ze ktos zatrzymal sie pod moim oknem. Ukradkiem zerkal przez moskitiere (przewaznie okna nie maja tutaj szyb). Juz wiedzialam jak zareagowac. Jednym susem skoczylam do okna i znow latarka po oczach. Mezczyzna (ten byl chyba w podeszlym wieku), wykonal niekontrolowany obrot o 360 stopni i bez slowa zniknal w ciemnosciach.
Smiac mi sie chce, gdy czasami pomysle z jakimi historiami zmagac sie musi samotnie podrozujaca dziewczyna:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz