Domyslam sie, ze nie kazdy moze orientowac sie jak dokladnie usytuowana wzgledem pozostalych krajow azji poludniowowschodniej jest Kambodza. Zawsze ze smiechem wspominam, ze zanim pojechalam do Indonezji, nie bylam swiadoma faktu, ze lezy ona na wyspach i do glowy by mi nie przyszlo ze Sumatra to najwieksza z nich, przy okazji jedna z najwiekszych wysp na swiecie.
Dla rozjasnienia sytuacji pozwole sobie zamiescic mape.
Co jasno na niej widac - centrum Kambodzy, wraz z jeziorem Tonle Sap, polozone sa w nizinie miedzy dlugim pasmem gor Wietnamu oraz wzgorz w okolicy zatoki Tajskiej. Z tego wzgledu w tym rejonie Mekong lyskawicznie potrafi podniesc swoj poziom o kilka metrow skutkujac powodziami w calym kraju. Ludzie sa bezsilni. Tylko niewielki procent, jesli nie promil mieszkancow ubezpiecza swoje nieruchomosci.
Wlasciciele hotelu w ktorym ja sie zatrzymalam - mlode malzenstwo z Kanady - od rana probuja zatrzymac wode z godziny na godzine podnoszaca swoj poziom. Bezskutecznie. Siedze w hallu na parterze i woda siega mi juz kostek.
Gdzie dalej
Pisalam wczesniej - jestem teraz w Siem Reap, stolicy starozytnego Khmerskiego Krolestwa Angkoru.
Dzis w nocy kierunek poludnie - Sihanoukville. Planuje zostac tam pare dni, zeby przed nastepnym weekendem zdazyc do Phnom Penh. Stamtad bezposrednio autobusem do Wietnamu. Najpier Ho Chi Minh City (Sajgon) a pozniej wzdluz wybrzeza, ponad 3 tysiace kilometrow, przez przepiekne Nha Trang, Hoi An oraz Hue do Hanoi, drugiego po Sajgonie najwiekszego miasta Wietnamu skad, niestety juz 30 wrzesnia, czeka mnie lot do Berlina.
Probowalam wyliczyc, ile tysiecy kilometrow pokonalam od poczatku podrozy. (Niestety z Indii do Tajlandi musialam dostac sie powietrzem poniewaz Birma zamknela zgranice ladowe dla turystow).
Zapodzialam gdzies kartke z kalkulacjami, ale czekajace mnie wkrotce 3 300 km wzdluz Wietnamskiego wybrzeza brzmi interesujaco.
Dla rozjasnienia sytuacji pozwole sobie zamiescic mape.
Co jasno na niej widac - centrum Kambodzy, wraz z jeziorem Tonle Sap, polozone sa w nizinie miedzy dlugim pasmem gor Wietnamu oraz wzgorz w okolicy zatoki Tajskiej. Z tego wzgledu w tym rejonie Mekong lyskawicznie potrafi podniesc swoj poziom o kilka metrow skutkujac powodziami w calym kraju. Ludzie sa bezsilni. Tylko niewielki procent, jesli nie promil mieszkancow ubezpiecza swoje nieruchomosci.
Wlasciciele hotelu w ktorym ja sie zatrzymalam - mlode malzenstwo z Kanady - od rana probuja zatrzymac wode z godziny na godzine podnoszaca swoj poziom. Bezskutecznie. Siedze w hallu na parterze i woda siega mi juz kostek.
Gdzie dalej
Pisalam wczesniej - jestem teraz w Siem Reap, stolicy starozytnego Khmerskiego Krolestwa Angkoru.
Dzis w nocy kierunek poludnie - Sihanoukville. Planuje zostac tam pare dni, zeby przed nastepnym weekendem zdazyc do Phnom Penh. Stamtad bezposrednio autobusem do Wietnamu. Najpier Ho Chi Minh City (Sajgon) a pozniej wzdluz wybrzeza, ponad 3 tysiace kilometrow, przez przepiekne Nha Trang, Hoi An oraz Hue do Hanoi, drugiego po Sajgonie najwiekszego miasta Wietnamu skad, niestety juz 30 wrzesnia, czeka mnie lot do Berlina.
Probowalam wyliczyc, ile tysiecy kilometrow pokonalam od poczatku podrozy. (Niestety z Indii do Tajlandi musialam dostac sie powietrzem poniewaz Birma zamknela zgranice ladowe dla turystow).
Zapodzialam gdzies kartke z kalkulacjami, ale czekajace mnie wkrotce 3 300 km wzdluz Wietnamskiego wybrzeza brzmi interesujaco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz