13.09.2011

Kambodza/Phnom Penh

Dzisiaj piekna pogoda, idealna do robienia zdjec. Bezchmurne niebo, stosunkowo niska wilgotnosc powietrza i wysoka temperatura. O tej porze roku powinno padac, ale skutki ostatniego kataklizmu w Japoni odczuwalne sa nawet tutaj. Takie slonce ostatnio widzialam w pierwszych tygodniach podrozy po Indiach, ale halas, kurz i spaliny przycmiewaly wszelkie inne doznania.
Kambodza jest inna. Khmerowie sa mniej nachalni od Hindusow, bardziej rozgarnieci od Indonezyjczykow i bardziej sympatyczni niz Tajowie. Czesto widac u nich wplywy kultury chinskiej, w Phnom Penh na kazdym kroku sklepy z produktami spozywczymi i nie tylko, imported from china. Rowniez jezyk Khmerow przypomina, przynajmniej ze sluchu, odrobine chinski.

Kambodza jest czysta i spokojna. Nawet stosunkowo niewielka stolica - 2 mln mieszkancow - mimo braku wysokiej zabodowy (zaledwie kilka wiezowcow) przynajmniej aspiruje do bycia jedna azjatyckich metropoli. Piekny, zadbany bulwar wzgluz rzeki, odnowione budynki wspominajace czasy kolonialne, palac krolewski, imponujace muzeum, pagody i swiatynie. W ambasadzie francuskiej poczulam sie dzis jak w domu.
Poniewaz brak tu publicznego transportu, glownym srodkiem lokomocji sa jednosladowce. Chociaz turystyka masowa jest w Kambodzy zjawiskiem dosc mlodym, kierowcy juz zdazyli sie wyspecjalizowac jak najlepiej wyciagnac z turysty pieniadze. Niestety, i ja bede przez najblizsze dni ich ofiara; bez paszportu w zastaw nikt mi skuterka nie wynajmie, moge wiec liczyc jedynie na tuk tuk czyli podwozke za dolary. Taki los. Moze i dobrze, bo po Indiach i Tajlandi jakos ciezko przestawic mi sie na ruch prawostronny.

Zabawna rzecza w Kambodzy, o tym chyba jeszcze nie pisalam, jest ich system walutowy. Bankomaty wyplacaja gotowke w dolarach, natomiast za drobne rzeczy placi sie rielami. Problem pojawia sie, gdy mam na przyklad zaplacic $1.75 a w kieszeni mam tylko riele. Zaczyna sie wtedy liczenie. Albo gdy zaplace $10 a w zamian dostane kilkadziesiat tysiecy riel. Nawiet wiedza, ze 1000 riel to $0.25 niewiele wtedy pomaga:)

Ach, Kambodza. Naprawde mi sie tu podoba. Co zabawne - od teraz juz sie z tego tylko smieje - spotkalam dzis 2 osoby, ktorym w Sihanoukville przytrafila sie podobna przygoda do mojej. Zirytowalam sie, ze troche pokrzyzowalo mi to plany. Czekalam porzeciez na wymarzone wakacje na plazy. Planowalam, zeleznie od tego ile czasu zajmie wyrobienie nowych dokumentow, wrocic jeszcze na pare dni do Sihanouk. Ale doszlam dzis do wniosku ze nie warto. Wietnam czeka ze swoimi 30 tysiacami kilometrow wybrzeza. Mam nadzieje, ze pogoda nie zawiedzie.

2 komentarze:

  1. Anonimowy15.9.11

    cos chyba przesadziłaś z tymi 30 tys. km. Tam jest ok 3 tys. Tak więc wydłuyżasz sobie trase 10 krotnie. Całe szczeście, że my to kontrolujemy.
    zazdrośni.

    OdpowiedzUsuń
  2. dzis przemknelo mi przez mysl, ze cos nie tak z tymi km napisalam. ale zapomnialam zweryfikowac. wiec kontrolujcie, kontrolujcie. ja powinnam po kazdym poscie dodawac odnosnik: 'podane informacje sa czescia kreacji literackiej i moga nieznaczenie odbiegac od rzeczywistosci':)

    OdpowiedzUsuń