Wlasnie przeczytalam w The Times of India ze wreszcie powinno padac. I co - nie zdazylam dopic goracej Masala Chai gdy tak lunelo, ze jedyne co moglam zrobic to schowac sie do obliskiej kafejki internetowej. Mam nadzieje ze nie bede musiala przesiedzic tu reszty dnia.
Jutro o 7.10 pociag do Agry. Troszke sie denerwuje bo w zeszly weekend znajoma chciala sie tam dostac i mimo kupionego biletu z miejscowka niestety nie bylo dla niej miejsca w pociagu. Doslownie - nie bylo, bo lokalni zwisajac z okien odcinali jedyny doplyw tlenu do wagonow, do ktorych i tak juz nie wcisneloby sie szpilki.
Jade tam razem z Eunkyung, moze lepiej a moze gorzej. Plus zdecydowanie taki, ze bede u niej nocowac i problem ze zaspie przestaje mnie nieopkoic.
A to dosc istotny problem - wiatrak w moim pokoju, a wlasciwie helikopter zwisajacy z sufitu, jest tak glosny, ze nie slysze dwu budzikow lezacych przy moim uchu.
No tak, jechanie II klasą z lokalnymi i ich zwierzętami to wyzwanie. My tego nie doświadczyliśmy, ale widzieliśmy jak to wygląda;) Ale kochana, w Indonezji sobie poradziłaś, to dasz radę i tu!
OdpowiedzUsuńGood luck i liczę na MMSa z Taj Mahal!
M.