nie pisałam prawie dwa miesiące. dużo się od tego czasu wydarzyło, dużo zmieniło, szczególnie we mnie. w końcu się przyzwyczaiłam. nauczyłam się mieścić w dniu podzielonym na dwa. dzień do 18, czasami dłużej, zdarzało się do 20, 22 i dzień po powrocie do domu. żywoty równoległe. przestał przeszkadzać mi 'ten sam' szef i ta sama filiżanka z kawą. przeszkadza nadal ta sama sąsiadka, ale to już kwestia naszej ludzkiej ułomności. zaangażowałam się w pracę, nawet ją pokochałam, a czasami było jej za mało. lubię pracować. pokochałam też weekendy z którymi do tej pory zawsze miałam problem. dużo zmieniło się na plus. ani się obejrzałam, a już koniec, czas pakować rzeczy i wracać. tylko dokąd, na jak długo? wracać, a może wyjeżdżać. bo gdzie jest moje miejsce, to prawdziwe.
'jeśli już raz przepłynąłeś Atlantyk, zawsze jesteś na niewłaściwym brzegu'. stąd ta wieczna nostalgia, bo właściwie już nigdzie nie jest się 'u siebie'. ale zawsze jest pięknie i może być tylko lepiej.
zostały mi 4 dni pracy. około 2 tygodnie w niemczech.
"Nic nie zdarza się przypadkiem".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz