zamiast tego, ile dni jeszcze będę mieszkać w BERLINIE, powinnam zacząć odliczać ile dni zostało do wylotu do AZJI.
11/07/11 Berlin - Moskwa - Delhi. (47 dni)
na tym powinny opierać się moje rozliczenia z czasem. ale niestety, nie potrafię zainteresować się czymś, czego jeszcze nie doświadczyłam. właściwie nie interesuje mnie rzeczywistość jako taka. interesują mnie własne przeżycia. dlatego też trasa nadal nie zaplanowana. zmuszam się do tego, żeby przemyśleć choć w części ten wyjazd.
wiem, że Delhi, Chandigarh, Varanasi, Kalkuta. wiem już o 20 dniach jogi niedaleko Rishikeshu i o 10 dniach medytacji w Sarnath.
co ciekawe, wyczytałam dziś że podobny kurs Vipassany odbył mój guru Tiziano Terzani, kilka lat przed tym, gdy dowiedział się że choruje na raka. Tiziano był w północnej Tajlandi. bo tam spędził dobry kawałek swojego życia. ja będę w północnych Indiach.
to zabawne jak fakty się zbiegają - z Terzanim co rusz odnajduję nowe podobieństwa. dlaczego tak dobrze rozumiem się z nieżyjącym już włoskim dziennikarzem.
o Vipassanie dowiedziałam się od Moniki. ona usłyszała o niej od Ukrainki spotkanej w pociągu w Indiach (może przekręcam fakty ale brzmiało podobnie). oczywiście - wyjazd do Indii M&M zaplanowali kiedy ja byłam w Indonezji. tam właśnie po raz pierwszy sięgnęłam po książkę Terzaniego. co skłoniło mnie do wyjazdu do Indinezji? i ile kolejnych możliwości-połączeń otworzył przede mną ten wyjazd?
czasami mam wrażenie że całe życie to wynikowa jakiegoś jednego głupiego zbiegu okoliczności. stąd mój wniosek - trzeba się tym zbiegom, i temu co niesie życie, poddawać. akceptować i rozwijać.
bo przecież - gdybym z bardzo dziwnych przyczyn nie przerwała pobytu w Indonezji, nie dostała się na praktyki do #K (kto może wiedzieć dlaczego akurat mnie wybrano na praktykantkę), nie byłoby mnie tu teraz, a co robiłabym za półtora miesiąca... Na pewno nie leciałabym do Delhi. Może bym już tam była, a może zupełnie nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz